Jan Pawe³ II do Ruchu ¦wiat³o-¯ycie

1979 Audiencja generalna
1979 Castel Gandolfo, homilia

 

 

25 VII 1979

Przyjazd uczestników oazy III stopnia do Rzymu opó¼nia³ siê przez ca³y lipiec ze wzglêdu na trudno¶ci paszportowe. Wzywano na rozmowy, niektórym odmawiano wydania paszportu. Ojciec ¶wiêty przez swojego sekretarza dopytywa³, kiedy oaza siê rozpocznie. Sta³o siê to mo¿liwe dopiero w sierpniu. Jednak tre¶æ przemówienia podczas ¶rodowej audiencji generalnej zdaje siê sugerowaæ, ¿e Papie¿ chcia³ te s³owa powiedzieæ wprost do cz³onków Ruchu ¦wiat³o-¯ycie.

Pragnê dzisiaj zwróciæ siê my¶l± ku m³odzie¿y. Jest okres wakacyjny. M³odzie¿, a tak¿e i dzieci, wolne od zajêæ szkolnych i uczelnianych, okres ten po¶wiêcaj± na wypoczynek. Ca³± tê wypoczywaj±c± m³odzie¿ i dziatwê pragnê serdecznie pozdrowiæ, ¿ycz±c, a¿eby wakacje przynios³y im nowy zasób si³, potrzebnych w przysz³ym roku szkolnym b±d¼ akademickim. Odpoczynek nale¿y nie tylko do ludzkiego porz±dku, ale tak¿e do Bo¿ego programu ¿ycia ludzkiego. Dobrze odpoczywa ten, kto dobrze pracuje − i na odwrót ten, kto dobrze pracuje, powinien dobrze odpocz±æ.

My¶l moja zwraca siê w sposób szczególny do tych licznych grup m³odzie¿y, które odpoczynek wakacyjny traktuj± w ³±czno¶ci z pog³êbieniem swojego stosunku do Boga, z ugruntowaniem swego ¿ycia duchowego. Wiele takich grup m³odzie¿y znam osobi¶cie z okresu mojej poprzedniej kap³añskiej i biskupiej pos³ugi w Polsce. O wielu innych dowiadujê siê ju¿ tutaj. Z pewno¶ci± w ró¿nych krajach Europy i ¶wiata spotykamy siê w¶ród m³odzie¿y z o¿ywionym poszukiwaniem warto¶ci duchowych i religijnych. To, ¿e ¿ycia nie mo¿na wype³niæ tylko tre¶ciami i warto¶ciami materialnymi, to m³odzi zdaj± siê szczególnie ¿ywo odczuwaæ − i st±d ich d±¿enia i poszukiwania, które mog± byæ dla nas tylko ¼ród³em pociechy i nadziei. ¦wiadcz± one o cz³owieku, który chce ¿yæ pe³nym ¿yciem, niejako oddychaæ pe³nymi p³ucami swej ludzkiej osobowo¶ci. ¯ycie zredukowane do jednego wymiaru − doczesno¶ci, materii, u¿ycia − budzi s przeciw.

Znamienne dla tych m³odzie¿owych ¶rodowisk, o których my¶lê w tej chwili, jest szukanie − zw³aszcza w tym okresie roku − bli¿szego kontaktu z natur±. Zbocza górskie, g³êbie le¶ne, jeziora, wybrze¿a morskie, poci±gaj± w ci±gu lata ogromne rzesze ludzi. Jednak¿e dla wielu grup m³odzie¿owych ten odpoczynek, którego udziela cz³owiekowi ³ono natury, staje siê szczególn± okazj± do bli¿szego obcowania z Bogiem. Odnajduj± Go w³a¶nie w dojrza³ym piêknie przyrody, które dla tylu ju¿ w dziejach umys³ów i serc stawa³o siê ¼ród³em religijnego natchnienia. Odnajduj± w tym podwójnym niejako spotkaniu siebie: swoje g³êbsze ja, swoje wnêtrze. Przyroda im do tego pomaga. Wnêtrze ludzkie staje siê w obcowaniu z ni± jakby bardziej przejrzyste dla cz³owieka równocze¶nie bardziej przenikliwe dla dzia³ania ³aski, która czeka na to wewnêtrzne skupienie m³odego serca, a¿eby do niego trafiaæ z wiêksz± skuteczno¶ci±.

Obcuj±c przez wiele lat z tego rodzaju grupami i ¶rodowiskami m³odzie¿y, zauwa¿y³em, ¿e duchowo¶æ ich opiera siê na dwóch ¼ród³ach, które zasilaj± prawie równolegle m³ode dusze. Jednym z nich jest Pismo ¶wiête, a drugim liturgia. Czytanie Pisma ¶wiêtego zwi±zane z systematyczn± refleksj± nad jego tre¶ciami, zmierzaj±ce do rewizji w³asnego ¿ycia, staje siê potê¿nym ¼ród³em odnajdywania siebie i odnawiania ducha we wspólnocie. Równocze¶nie ca³y ten proces rozbudowywanej w ró¿nych kierunkach liturgii s³owa prowadzi najprostsz± drog± do Eucharystii, prze¿ywanej g³êbi± m³odzieñczych serc zawsze zarazem w sposób wspólnotowy. Wokó³ Eucharystii wspólnota ta − wszystkie wiêzi, jakie z niej wynikaj±, nabieraj± nowej g³êbi i mocy: wiêzy kole¿eñstwa, przyja¼ni, mi³o¶ci, ku którym m³ode serce otwiera siê szczególnie w tym okresie ¿ycia. Sta³a obecno¶æ Chrystusa, Jego eucharystyczna blisko¶æ, nadaje tym wiêzom wymiar szczególnego piêkna i szlachetno¶ci.

¦rodowiska i grupy m³odzie¿owe, o których my¶lê w tej chwili, s± z  regu³y pe³ne autentycznej, m³odzieñczej rado¶ci. Nieraz podziwia³em, jak ta rado¶æ i spontaniczno¶æ sz³a doskonale w parze z umi³owaniem porz±dku i dyscypliny. Ju¿ to samo by³o zawsze dla mnie ¿ywym dowodem na to, ¿e cz³owieka mo¿na wychowaæ tylko od wewn±trz, si³± duchowego idea³u, ukazuj±c mu proste zarysy prawdy i kszta³t autentycznej mi³o¶ci, w której osadzone jest ¿ycie ludzkie przez Chrystusa. Ja sam zawsze z takich spotkañ wraca³em rado¶niejszy i duchowo wypoczêty. Piêkna rado¶æ jest tak samo wa¿na dla cz³owieka jak piêkna mi³o¶æ. Szczególnym wyrazem tej rado¶ci jest zawsze ¶piew. Do dzisiaj mam w pamiêci te roz¶piewane m³odzie¿owe grupy, które da³y pocz±tek nowemu stylowi wspó³czesnej pie¶ni (czy raczej piosenki) religijnej. To zjawisko zas³uguje na osobne przeanalizowanie.

S± to ponadto grupy chêtnie pielgrzymuj±ce. Cz³owiek wspó³czesny z pewno¶ci± bardziej od poprzednich pokoleñ jest cz³owiekiem w ruchu. Do m³odzie¿y odnosi siê to w mierze szczególnej. Tych pielgrzymuj±cych (w znaczeniu dos³ownym) grup m³odzie¿owych jest wiele. Pielgrzymka staje siê czêsto dope³nieniem wêdrówki turystycznej, chocia¿ ma inny od tamtej charakter. Mam w pamiêci jedn± zw³aszcza tak± pielgrzymkê, która co roku w pierwszych dniach sierpnia wyrusza z Warszawy na Jasn± Górê. M³odzie¿ stanowi zdecydowan± wiêkszo¶æ pielgrzymów, którzy w ci±gu 10 dni przebywaj± pieszo (nieraz w trudnych warunkach) przestrzeñ prawie trzystu kilometrów. W¶ród tej pielgrzymuj±cej m³odzie¿y grupê co roku liczniejsz± stanowi m³odzie¿ w³oska.

Przed kilku tygodniami odby³o siê w Rzymie sympozjum zorganizowane przez Radê Episkopatów Europejskich na temat: M³odzie¿ a wiara. Przesz³o siedemdziesiêciu biskupów reprezentuj±cych Episkopaty Europy analizowa³o dog³êbnie nastawienie wspó³czesnej m³odzie¿y do wiary oraz zastanawia³o siê nad charakterystycznymi cechami jej religijno¶ci. Nie ukrywaj±c pewnego niepokoju z powodu ujawniaj±cych siê czasem w¶ród m³odzie¿y negatywnych nastawieñ do niektórych warto¶ci tradycyjnych, biskupi podkre¶lili, ¿e m³odzie¿ dzisiejsza coraz bardziej odkrywa Ko¶ció³ jako wspólnotê wiary, ¿e zbli¿a siê ze szczególnym zaanga¿owaniem do Ewangelii i do osoby Jezusa Chrystusa, ¿e g³êboko odczuwa znaczenie i warto¶æ medytacji i modlitwy.

Niech to, co powiedzia³em, bêdzie tak¿e jakim¶ dodatkiem do tego kapitalnego tematu, jakim zajmowali siê w czerwcu przedstawiciele Episkopatów z ca³ej prawie Europy. Nade wszystko za¶ dla wszystkich m³odych, a zw³aszcza tych, którzy podczas wakacji szukaj± Boga, niech bêdzie dowodem, ¿e Papie¿ o nich pamiêta i prosi Chrystusa dla nich o piêkn± rado¶æ i o piêkn± mi³o¶æ.

Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru. Carlsberg-Lublin 1989, s. 124-126.

 

 

 

 

12 VIII 1979

Pierwsza oaza III stopnia w Rzymie odby³a siê w dniach 4-20 sierpnia. W niedzielê 12 sierpnia w ogrodach Castel Gandolfo Ojciec ¶wiêty odprawi³ dla jej uczestników Mszê ¶w. i wyg³osi³ homiliê do czytañ 19 niedzieli zwyk³ej roku B: 1 Krl 19, 4-8; Ef 4, 30 – 5, 2; J 6, 41-51.

Moi drodzy! Ma³o by by³o powiedzieæ, ¿e wyra¿am moj± rado¶æ z tego spotkania. Jestem g³êboko wzruszony. Jestem wzruszony wasz± obecno¶ci± i tym wszystkim, co za t± wasz± obecno¶ci± siê kryje. Kryje siê tajemnica Bo¿ych wyroków, tajemnica Bo¿ej Opatrzno¶ci. Inaczej nie mo¿emy sobie t³umaczyæ tego dziwnego spotkania. Nie mo¿emy sobie t³umaczyæ tego, ¿e w ogrodach Castel Gandolfo, gdzie w czasie wakacji od wieków przebywali papie¿e, ten papie¿ spotyka siê z wami i przemawia do was ojczystym, polskim jêzykiem.

A jest to ten sam cz³owiek, który jeszcze rok temu o tym samym czasie odwiedza³ liczne wspólnoty oazowe, wspólnoty ¶rodowisk ¦wiat³o-¯ycie: przede wszystkim na terenie archidiecezji krakowskiej, ale i poza jej terenem, najchêtniej siê z wami spotyka³. Jest to ten sam cz³owiek, który ma w sercu i w oczach wasz program, który wci±¿ jeszcze s³yszy wewnêtrznym s³uchem te wasze oazowe ¶piewania, w których wyra¿a siê nowe tchnienie samego Ducha: wyra¿a siê w naszej mowie i wyra¿a siê w melodii. Wówczas, kiedy tchnie Duch, musz± bowiem mówiæ i jêzyk, s³owo i melodia.

Tak wiêc tu, na tym miejscu, witam was z serdecznym wzruszeniem, a w was witam wszystkich waszych kolegów, kole¿anki, braci i siostry z ca³ej Polski. Jeste¶cie tutaj ich reprezentantami i spotykaj±c siê z wami, spotykam siê z nimi.

Tre¶æ tego naszego spotkania jak zawsze wyznaczona jest s³owem Bo¿ym i Eucharysti±. Tak jak do tego wzywali ojcowie, zbli¿amy siê i my potomkowie tych ojców w Chrystusie Panu naszym, zbli¿amy siê do dwu sto³ów: do sto³u s³owa Bo¿ego i do sto³u eucharystii, a¿eby z nich czerpaæ. I to jest tre¶æ naszego spotkania. To jest jego szczyt.

W tym momencie szczytu przemawia do nas s³owo Bo¿e dzisiejszej liturgii ca³ym swoim bogactwem. Bogactwem jest tak¿e i to, ¿e te odleg³e teksty i odleg³e postacie mówi± nam o cz³owieku dzisiejszym. Czy¿ nie jest obrazem cz³owieka dzisiejszego ten umêczony prorok Eliasz, który ma do¶æ ¿ycia i pragnie tylko je zakoñczyæ, zmêczony wêdrówk± po pustyni? Czy nie ma dzisiaj ludzi i to czêsto ju¿ ludzi m³odych, waszych rówie¶ników, którzy s± zmêczeni? Zdawa³oby siê, ¿e ¿ycie nie jest pustyni±, ¿e cz³owiek je tak wspaniale urz±dzi³, tak bardzo mo¿e siê cieszyæ owocami swojego geniuszu, dzie³ami postêpu, a jednak tylu jest ludzi zmêczonych, którzy nie widz± sensu ¿ycia i  zapadaj± w sen.

Ten wielki prorok Starego Przymierza, prorok Eliasz, g³osi mow± prorock± przez sam stan swojego ducha, przez tê frustracjê wewnêtrzn± której siê podda³. I wtedy s³yszy s³owo: Wstañ, we¼ i jedz, czeka ciê jeszcze d³uga droga. Ale mo¿na by te¿ powiedzieæ, ¿e s³yszy jeszcze inne s³owo: Zbud¼ siê, Pan jest dobry. To w³a¶nie jest to s³owo, to tajemnicze s³owo, to sakralne s³owo, które musi us³yszeæ cz³owiek wszystkich epok, które musi us³yszeæ cz³owiek wspó³czesny, a¿eby ta wêdrówka, jak± jest ¿ycie, nabra³a dla niego sensu: Wstañ, Pan jest dobry.

Moi drodzy, wy wszyscy us³yszeli¶cie to s³owo w waszych wspólnotach. Ka¿dy z was i ka¿da z was us³yszeli¶cie to s³owo w g³êbi swojego serca: Pan jest dobry. I oto w ¶lad za tym syntetycznym s³owem objawia siê wszystko to, co ¶wiadczy o dobru, co ¶wiadczy o Bogu, co ¶wiadczy o Jego dobroci: jest dobry, poniewa¿ daje siê nam.

Dzisiejsza liturgia s³owa jest w szczególny sposób nasycona tre¶ci± eucharystyczn±. Jest dobry, bo daje siê nam. Daje siê nam nie tylko w swoich dzie³ach, chocia¿by w tych wspania³ych dzie³ach natury, które nas w tej chwili otaczaj±; inaczej, a przecie¿ podobnie jak otaczaj± nas polskie lasy czy polskie jeziora, czy polskie góry. Ale przede wszystkim jest dobry, poniewa¿ daje siê nam sam. A¿eby siê nam daæ, staje siê Cz³owiekiem. I jest taki trzydziestoletni okres w dziejach cz³owieka, w dziejach ludzko¶ci, kiedy chodzi po ziemi Cz³owiek-Bóg, Bóg-Cz³owiek; i dzieli z cz³owiekiem sobie wspó³czesnym i nie tylko wspó³czesnym, lecz z cz³owiekiem wszystkich czasów, jego ¿ycie, jego trudy, jego zmêczenie, jego rado¶ci, jego problemy. I mówi ludzkim jêzykiem i mi³uje ludzkim sercem. A to wszystko, co mówi w ludzkim jêzyku, jest Bo¿ym s³owem, jest wyrazem tego, ¿e Bóg nam siê daje jako Prawda, ¿e dzieli siê z nami prawd±.

Nie poprzestaje na tym, dzieli siê z nami sob±. I tê tajemnicê obdarowania cz³owieka sob± czyni szczytem i o¶rodkiem wspólnoty, która wokó³ Niego siê kszta³tuje i która trwa przez wieki, wspólnoty, któr± my stanowimy, wspólnoty, której na imiê Ko¶ció³.

Daje nam siebie w sakramencie. Sakrament zrodzi³ siê z Jego zbawczego, odkupieñczego czynu. Ten czyn by³ ofiar±. Z³o¿y³ za cz³owieka, za wszystkich i za ka¿dego, siebie w ofierze. Da³ swoje Cia³o i swoj± Krew. W ten sposób bowiem umiera siê na krzy¿u, ¿e daje siê cia³o i krew, a¿ do ostatniego s³owa, a¿ do ostatniego tchnienia, a¿ do tego: Wykona³o siê. I w ten sposób sk³ada siê ofiarê, ¿e umieraj±c na krzy¿u, zostawia siê to Cia³o i Krew jako Pokarm. Pokarm, ¿eby kiedy¶ znu¿ony cz³owiek, wêdruj±cy po pustyni ¿ycia jak ten prorok, jak Eliasz, móg³ w krytycznej chwili us³yszeæ s³owo: Obud¼ siê, Pan jest dobry. Obud¼ siê. Tutaj jest Pokarm i Napój. Czeka ciê jeszcze droga.

Moi drodzy, wy jeste¶cie m³odzi, wy nie mo¿ecie inaczej my¶leæ, inaczej czuæ, tylko w³a¶nie tak. Was czeka droga. Wy jeste¶cie przysz³o¶ci± ¶wiata, wy jeste¶cie nadziej± pokolenia, które powoli przechodzi. Was czeka droga. Ale w³a¶nie dlatego, ¿e was czeka droga, wy musicie mieæ g³êbokie poczucie sensu tej drogi. I musicie tak¿e wiedzieæ o tym Pokarmie tajemniczym. Musicie znaæ smak tego Pokarmu, któremu na imiê Eucharystia. Ma on smak chleba i wina. Ma on smak mi³o¶ci. Ma on smak Boga samego.

Dzisiaj ¶wiêty Pawe³ mówi do nas ¶mia³ym jêzykiem, mówi do chrze¶cijan, do Efezjan i mówi do nas: Jeste¶cie na¶ladowcami Boga, b±d¼cie na¶ladowcami Boga. I nie mówi nic za wiele. Ci, którym Bóg daje siê ca³y, mog± tak my¶leæ o sobie, a nawet musz± tak my¶leæ. I potem t³umaczy, jak to maj± unikaæ grzechu, wszystkiego, co dzieli, jak to maj± wzajemnie siê sob± obdarowywaæ, wzajemnie sobie s³u¿yæ, jak to maj± budowaæ ¿ycie w³asne, osobiste, ma³¿eñskie, rodzinne; jak to maj± budowaæ ¿ycie spo³eczne, ¿ycie narodu i Ko¶cio³a na zasadzie tej s³u¿by, tego dawania siebie drugim, tak jak nauczy³ nas On. Jeste¶my na¶ladowcami Boga, poniewa¿ Bóg sta³ siê naszym wzorem w Chrystusie.

Mo¿e cz³owiek wobec tego wszystkiego zachwyciæ siê, ale mo¿e tak¿e zw±tpiæ w swoje si³y i zw±tpiæ w mo¿liwo¶ci swojego serca: przecie¿ tyle jest na ¶wiecie z³a, grzechu, niegodziwo¶ci, tyle jest dowodów s³abo¶ci cz³owieka wokó³ nas. I w nas samych je znajdujemy. Mo¿e cz³owiek siê za³amaæ. I wtedy ten sam aposto³ powie: Jak to? Bêdziesz zasmuca³ Ducha ¦wiêtego?

Chrystus zosta³ nie tylko w Pokarmie. Sakrament Jego Cia³a i Krwi, Eucharystia, jest znakiem, w którym daj±c nam siebie, daje nam Ducha swojego. Powiedzia³ kiedy¶ aposto³om: Po¿yteczne jest, abym Ja odszed³, bo kiedy odejdê, po¶lê wam Ducha. Je¶li nie odejdê, Pocieszyciel do was nie przyjdzie, je¶li odejdê, po¶lê Go do was. I my mamy braæ Ducha, Ducha ¦wiêtego. Nam nie wolno Ducha ¦wiêtego zasmucaæ: nasz± ograniczono¶ci±, ciasnot± naszej ludzkiej duszy, naszymi przyzwyczajeniami w sposobie my¶lenia i dzia³ania, naszym zamkniêciem. On chce byæ w nas, On chce w nas dzia³aæ, On chce nas przetwarzaæ. Bo przecie¿ mamy byæ na¶ladowcami Boga, stworzeni na Jego obraz i podobieñstwo. Mamy w ¿yciu swoim urzeczywistniaæ wszystko to, co wynika z obrazu i podobieñstwa Boga ¿ywego.

Moi drodzy, oto pokrótce tre¶æ dzisiejszej liturgii s³owa. Zatrzymali¶my siê przy tym stole s³owa Bo¿ego, ¿eby przynajmniej naszkicowaæ g³ówne my¶li. Trzeba, ¿eby¶my dalej szkicowali w sobie, czerpi±c z tego Bo¿ego s³owa wspania³y Bo¿y plan, dziêki któremu ¿ycie cz³owieka nabiera w³a¶ciwych wymiarów i ¿eby¶my znaj±c te wymiary, nosz±c je w sobie, do tych samych wymiarów wprowadzali ¿ycie naszych bli¼nich, naszych braci i sióstr, bliskich i dalekich, naszych rówie¶ników, naszego pokolenia. Takie jest pos³annictwo waszej wspólnoty. Takie jest pos³annictwo wszystkich wspólnot, które tu reprezentujecie. Takie jest pos³annictwo Ko¶cio³a. Takie jest pos³annictwo ludu Bo¿ego. I o tym wy doskonale wiecie, tego siê uczycie z rado¶ci± z roku na rok postêpuj±c w tej umiejêtno¶ci, w tym siê coraz bardziej gruntujecie, pog³êbiacie. O tym wy doskonale wiecie. Wiecie, ¿e tak jest. Wiecie, ¿e dla tego warto ¿yæ.

W waszych spotkaniach wakacyjnych i ca³orocznych, w ca³ym programie Ruchu ¦wiat³o-¯ycie macie jeszcze jedn± wielk± rado¶æ − rado¶æ dzieciêc± wówczas, gdy spotykacie siê z Matk± Piêknej Mi³o¶ci, wówczas kiedy spotykacie siê z Niepokalan±, kiedy patrzycie na Ni± takimi oczyma, jakimi patrzy³ patron naszych czasów − b³ogos³awiony Maksymilian Kolbe, kiedy patrzycie na Ni± z tak± w³a¶nie mi³o¶ci± i z tak± nadziej±, widz±c w Niej pocz±tek, zawsze pocz±tek.

Niech i to nasze spotkanie, które odbywa siê w tym ogrodzie, gdzie Ona ma swoje miejsce, bêdzie przez Ni±, przez Matkê Piêknej Mi³o¶ci, przez Niepokalan±, nasycone t± szczególn±, maryjn± tre¶ci±, która jest tre¶ci± ¿ycia waszego ruchu.

I w ten sposób, moi drodzy, tak przygotowani rozwa¿aniem s³owa Bo¿ego dzisiejszej liturgii przyst±pmy do sto³u eucharystycznego. Niech to wszystko, co zosta³o przez nas rozwa¿one, stanie siê cia³em w nas. Prze¿yjemy raz jeszcze tê wielk± rzeczywisto¶æ: Bóg jest dobry, Pan jest dobry. I niech z tego nabierze na nowo sensu ten dzieñ, który da³ nam Pan i ka¿dy dzieñ, i ca³e ¿ycie nasze. Ta rado¶æ, o której ¶piewaj± w oazach po ca³ej polskiej ziemi, a teraz tak¿e nawet i na ziemi w³oskiej. niech siê rozro¶nie w waszych sercach w ogromn± rado¶æ i niech siê udzieli innym, tak jak udziela³a siê rado¶æ aposto³ów poprzez wszystkie do¶wiadczenia i cierpienia, które znosili. Poprzez to wszystko, co stanowi niejako powtórzenie tych cierpieñ i prze¶ladowañ w naszej epoce. Niech siê w naszych sercach rozro¶nie ta ogromna rado¶æ i niech porwie za sob± ludzi − naszych braci. Wstañ! Pan jest dobry! Czeka ciê daleka droga! Amen.

Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru. Carlsberg-Lublin 1989, s. 134-137.
Por. tak¿e w: Domowy Ko¶ció³ (1979) nr 21, listopad, s. 18-23.
Jak równie¿ w: G³os Papie¿a, Zeszyt 6 s. 12-16.