|
1971 Ksiêga pami±tkowa
Wpis do ksiêgi pami±tkowej przechowywanej w Centrali Ruchu ¦wiat³o-¯ycie w Kro¶cienku na Kopiej Górce przy okazji odwiedzin grup rekolekcyjnych i&bnsp;sprawowania dla nich Eucharystii w kaplicy Dobrego Pasterza. W rocznicê ¶mierci mêczeñskiej i b³ogos³awionej S³. B. O. Maksymiliana Kolbe, który zapatrzy³ siê w Niepokalan±, £aski Pe³n±, Wniebowziêt± i sta³ siê Waszym natchnieniem z serdecznym ¿yczeniem b³ogos³awieñstwa Bo¿ego. Ϯ Karol kard. Wojty³a
16 VIII 1972 Homilia podczas dnia wspólnoty na górze B³yszcz (Tabor) we Mszy ¶w. dla 25 grup oazowych to znaczy oko³o 700 osób, w koncelebrze z oko³o piêædziesiêciu ksiê¿mi, pod presj± wisz±cej nad g³owami burzy. W Eucharystii ofiarujemy Ojcu w ofierze sk³adanej przez Jego Syna ca³e stworzenie. I w³a¶nie dlatego wyszli¶my tutaj na ten szczyt, a¿eby ofiarowaæ ca³e stworzenie, ca³± ziemiê. Tak jak siê modlimy we wspania³ym kantyku trzech m³odzieñców, prosz±c, a¿eby wszystkie dzie³a Pañskie b³ogos³awi³y Stwórcê: i góry, i lasy, i doliny, i rzeki, i morza, i deszcz, i chmury, i s³oñce, i&bnsp;ksiê¿yc, tak tutaj chcemy to wyraziæ Naj¶wiêtsz± Ofiar±. Prosimy Pana Jezusa, Syna Przedwiecznego, a¿eby przyj±³ od nas, przez nasz± pos³ugê ca³e stworzenie, zw³aszcza to, które nas tutaj otacza, i ¿eby ofiarowa³ je Ojcu, a&bnsp;Ojciec aby uczyni³ je dla nas ³askawym. W¶ród stworzeñ ofiarujemy te¿ w Eucharystii ludzi, którzy s± najdoskonalszym dzie³em Stwórcy na tej ziemi. Zawsze ofiarujemy ludzi! Ten, którego ofiarê sprawujemy w&bnsp;sposób bezkrwawy, sam sta³ siê cz³owiekiem po to, a¿eby ludzie w Nim i przez Niego mogli stawaæ siê ¿ywym i wiecznym darem dla Ojca. Ofiarujemy ludzi! Przede wszystkim tych, którzy s± obecni w naszym eucharystycznym zgromadzeniu. Ale nie tylko nas, lecz oddajemy Ojcu wszystkich ludzi, wszystkie krêgi z nami zespolone, ca³y Ko¶ció³ krakowski i tarnowski, wszystkie Ko¶cio³y, które s± tutaj reprezentowane przez kap³anów i&bnsp;przez was lektorów i kantorki. Oddajemy Ojcu wszystkie Ko¶cio³y naszej ziemi i spoza niej, bo s± przecie¿ w¶ród nas tak¿e go¶cie spoza ziemi polskiej. Ofiarujemy ca³± ludzko¶æ, a szczególnie wszystkich chrze¶cijan prosz±c, a¿eby ta Chrystusowa Ofiara przyczyni³a siê do jedno¶ci chrze¶cijan, do jedno¶ci Ko¶cio³a, który jest jeden w Chrystusie, ale jest podzielony w ludziach. Prosimy, a¿eby i w ludziach zapanowa³a ta jedno¶æ Ko¶cio³a, jaka jest w Chrystusie. Takie s± nasze gor±ce, ¿arliwe pragnienia i takie s± nasze modlitwy przepe³niaj±ce tê Ofiarê Chleba i Wina, któr± mamy wspólnie na tym miejscu Ojcu przez Syna w Duchu ¦wiêtym ofiarowaæ. Amen. Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru, Carlsberg-Lublin 1989, s. 13-14.
16 VIII 1972 Przemówienie w Tylmanowej podczas dnia wspólnoty po wys³uchaniu ¶wiadectw z³o¿onych przez uczestników poszczególnych grup rekolekcyjnych. Du¿± satysfakcj± by³o dla mnie to popo³udnie. Przede wszystkim dlatego, ¿e jest mi osobi¶cie bliski ten styl ¿ycia. Mogê powiedzieæ, ¿e w jaki¶ sposób praktykowa³em go ju¿ dawniej z waszymi no... przynajmniej starszymi kolegami i kole¿ankami, a mo¿e czêsto z waszymi rodzicami, bo ¿ycie idzie naprzód. Muszê równocze¶nie stwierdziæ, ¿e wtedy, kiedy¶my to wspólnie praktykowali, nie by³o to tak g³êbokie, tak dojrza³e i tak soborowe, jak w waszym wydaniu. Podkre¶lam szczególnie wydarzenie Soboru, który siê odby³ w czasie od tamtych naszych do¶wiadczeñ podobnego stylu ¿ycia do waszego do¶wiadczenia oazy. Na Soborze prze¿yli¶my, przemodlili¶my i przemy¶leli¶my na nowo tajemnicê Ko¶cio³a. Kiedy uczestniczê w tym spotkaniu wieczornym, znajduj±c w nim jak gdyby odzwierciedlenie wszystkiego, co siê dzieje w oazach, to widzê, jak bardzo do waszych oaz wesz³a soborowa wizja Ko¶cio³a, jak ¿ywy jest jego obraz w waszym do¶wiadczeniu, w waszym prze¿yciu. I to jest czym¶ ogromnie bliskim dla mnie nie tylko osobi¶cie, ze wzglêdu na wspomnienia przesz³o¶ci, które czê¶ciowo s± podobne do waszych do¶wiadczeñ, ale dla mnie jako dla biskupa, dla którego Sobór i obraz Ko¶cio³a przez ten Sobór wy³oniony sta³ siê jak±¶ szczególn±, a nawet centraln± tre¶ci± ¿ycia. Oczywi¶cie, ¿e takie jedno popo³udnie pozwala tylko w ma³ej czê¶ci wejrzeæ w ca³o¶æ, ale daje jaki¶ obraz tej ca³o¶ci. My¶lê, ¿e jest ona o wiele bogatsza, ani¿eli mog³em dostrzec i prze¿yæ z wami w ci±gu tego jednego popo³udnia, kiedy siê dzielili¶cie swoim ¶wiadectwem podczas sprawozdania z poszczególnych oaz. Bardzo siê cieszê, ¿e trafi³em tutaj na takie okoliczno¶ci. Zreszt± wasz Ojciec, jak o nim mówicie, organizator zarazem Ruchu ¯ywego Ko¶cio³a, ju¿ tak wszystko dobrze zaplanowa³, a¿eby mnie wyprowadziæ na mo¿liwie najwy¿sz± górê. Jednak¿e wiedzia³, ¿e ja siê tym nie za³amiê. Bardzo mi to odpowiada³o, ¿eby jeszcze jedn± Mszê ¶w. w tym roku odprawiæ na ³onie natury i w takich szczególnych okoliczno¶ciach. Przyznam siê, ¿e jeszcze w tak licznym gronie nie koncelebrowa³em pod go³ym niebem i na górach. Pod go³ym niebem to ju¿, na Monte Cassino, ale na górach to jeszcze nie, zw³aszcza na Soblach (bo ja przynajmniej tak te góry nazywam, tam za Dunajcem: Soble). I mam z nimi osobi¶cie zwi±zane takie do¶æ surowe wspomnienia. Wiêc bardzo siê z tego cieszê. I cieszê siê z tego, ¿e¶my tam zostali zlani przez deszcz, ale nie tak ostatecznie. Gorzej by by³o, gdyby¶my byli zlani ostatecznie. To wszystko by³o tak brzegiem ¶wiat³a, brzegiem cienia, brzegiem burzy, brzegiem s³oñca, brzegiem deszczu, brzegiem suszy. W ka¿dym razie ostatecznie nie byli¶my zlani, przynajmniej ja nie. A je¿eli kto¶ ma inne do¶wiadczenia, niech wyst±pi. Wszystko dobrze siê wiêc skoñczy³o i wrócili¶my do Tylmanowej. Mia³o to tak¿e i tê dobr± stronê, ¿e nie wracali¶my w nocy. Wreszcie ostatnia my¶l, która mi siê nasuwa, kiedy s³yszê: oaza. Kiedy s³yszê to s³owo odmieniane przez tyle ust ivpojawiaj±ce siê w tylu sprawozdaniach ró¿nych grup: kap³añskich i kleryckich, i pañ katechetek, i wreszcie m³odzie¿y, i Polaków, i W³ochów, i £u¿yczan, wtedy my¶lê sobie: je¿eli jest oaza, to znaczy, ¿e niestety jest pustynia, bo oaza ma racjê bytu tylko na pustyni. Tam, gdzie nie ma pustyni, nie ma oaz. Otó¿ to jest jaki¶ podtekst tej prawdy, któr± wy tutaj wyra¿acie i prze¿ywacie. To oczywiste, ¿e jest pustynia. Nie mo¿e nas ona jednak zniechêcaæ, mo¿e nas tylko zachêciæ, a¿eby by³o jak najwiêcej oaz. Pustynia jest bowiem tylko wtedy gro¼na, je¿eli na niej nie ma oazy, je¿eli oazy s± bardzo rzadko, bardzo daleko. Wtedy mo¿na naprawdê, jak tutaj jeden z Was powiedzia³, umrzeæ z pragnienia. Ale je¿eli oazy s±, je¿eli s± do¶æ gêsto, blisko siebie, to nawet pustynia nie jest gro¼na. Mo¿na przez ni± przejechaæ. Taka przeja¿d¿ka po pustyni na wielb³±dzie mo¿e byæ nawet dla kogo¶ ca³kiem interesuj±ca. Ale ¿arty na bok. Ja my¶lê, moi drodzy, ¿e jest bardzo g³êboka prawda w nazwie: OAZA. W jakim¶ znaczeniu ¿ycie jest jednak pustyni±. Grozi nam pustynia. Powiem jeszcze inaczej: grozi³aby nam pustynia, gdyby¶my nie tworzyli oaz. I teraz drugi wniosek z tego wyprowadzam: jeste¶cie tutaj na oazie, jest was tutaj wielu. My¶lê, ¿e na tej oazie poniek±d ka¿dy z was staje siê oaz± po to, a¿eby wróciæ na pustyniê i ¿eby tê pustyniê zagê¶ciæ oazami. Mo¿e to spojrzenie, które tutaj wnoszê, jest nieco inne ani¿eli wasze. Wy patrzycie bardziej od wewn±trz, od strony waszego prze¿ycia. Ja na to patrzê jeszcze inaczej. Patrzê pod k±tem ¿ycia naszego spo³eczeñstwa, pod k±tem ¿ycia naszej m³odzie¿y, pod k±tem wielkich zmagañ, które siê w tej chwili tocz±, je¿eli chodzi o styl ¿ycia, o pewien ¶wiat warto¶ci, o poziom duchowy naszego ca³ego spo³eczeñstwa, a zw³aszcza naszej m³odzie¿y. Od tego zale¿y ca³a nasza przysz³o¶æ, spo³eczeñstwo jutra. Dlatego wracam do mojego wniosku: jeste¶cie tutaj na oazie, trzeba, a¿eby ka¿dy z was wzi±³ tê oazê w siebie i ¿eby siê sta³ tak± oaz± i ¿eby tymi oazami zagê¶ciæ jak najbardziej pustyniê. Wtedy ona nie bêdzie gro¼na. To jest równocze¶nie ¿yczenie, które wam przekazujê z ca³ego serca, wszystkim tutaj zgromadzonym, wszystkim oazom i waszemu Ojcu i organizatorowi, który ten Ruch ¯ywego Ko¶cio³a zainicjowa³ i rozwija z roku na rok. Niech Bóg za wstawiennictwem Matki Niepokalanej i Jej umi³owanego s³ugi, b³ogos³awionego Maksymiliana, pozwoli oazami zagê¶ciæ pustyniê, która nam grozi, aby ju¿ nie by³a gro¼na. Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru, Carlsberg-Lublin 1989, s. 17-19.
|